Dla formułowania ocen, koniecznym jest wzięcie pod uwagę zasadniczej cechy, która charakteryzowała Karola Wojtyłę jako człowieka. Była to przede wszystkim niezwykła koherentność i prawość jego postępowania. Z tego też względu nie dopatruję się w jego postepowaniu tuszowania pedofilii. Jego postawa, jego cechy charakteru nie pozwalały mu żadnej sprawy „zamiatać pod dywan” – mówi w rozmowie z KAI prof. Hanna Suchocka, była ambasador Polski przy Stolicy Apostolskiej, członek Papieskiej Komisji ds. Ochrony Małoletnich w latach 2014-2022.

Dorota Giebułtowicz (KAI): Przez 12 lat pełniła Pani obowiązki ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej. Jak Pani reaguje na doniesienia medialne zarzucające Janowi Pawłowi II tuszowanie pedofilii?

Hanna Suchocka: – Na wstępie muszę zaznaczyć, że mój głos jest głosem osoby, której dane było przez kilka lat, jako ambasadorowi przy Stolicy Apostolskiej, współpracować z papieżem Janem Pawłem II, a jeszcze wcześniej miałam możliwość spotykania się z nim w czasie prac w Papieskiej Akademii Nauk Społecznych. Moja ocena zatem wypływa z rozmów z papieżem jak i z obserwacji działań przez niego podejmowanych w czasie jego pontyfikatu. Dla formułowania ocen, co obecnie się tak chętnie czyni, koniecznym jest wzięcie pod uwagę zasadniczej cechy, która charakteryzowała Karola Wojtyłę jako człowieka. Była to przede wszystkim niezwykła koherentność i prawość jego postepowania. Dla mnie, z kontaktów z nim ta postawa była uderzająca i kluczowa dla dokonywania oceny wszelkich jego działań. Z tego też m.in. względu nie dopatruję się w jego postepowaniu tuszowania pedofilii. Jego postawa, jego cechy charakteru nie pozwalały mu żadnej sprawy „zamiatać pod dywan”. To wyznaczało wszelkie jego działania.

Mówiłam już o tym wcześniej (w rozmowie z PAP przy okazji watykańskiego raportu w sprawie McCarricka – przyp. KAI), że Jan Paweł II jak wiedział, to podejmował działania. Ważny akcent kładł na zagwarantowanie godności dziecka. Takie właśnie myślenie spowodowało m.in. przystąpienie Stolicy Apostolskiej do Konwencji ONZ o Prawach Dziecka z 1989 r., mimo iż Stolica Apostolska formalnie nie jest pełnoprawnym członkiem tej organizacji. Wyraźnie podkreślał, że ludzie muszą wiedzieć, że w kapłaństwie i w życiu zakonnym nie ma miejsca dla kogoś, kto mógłby krzywdzić nieletnich.

KAI: Czy jego działania nie były hamowane przez brak odpowiednich procedur w Kościele w tamtym czasie?

– Trzeba wziąć pod uwagę instrumenty, jakimi mógł się posługiwać. Jest też oczywiste, że Karol Wojtyła w swoim działaniu musiał stosować metody właściwe dla epoki, w której działał. Okres komunistyczny i polityka ówczesnych władz w stosunku do Kościoła wymagała szczególnych metod i ostrożności. Niewątpliwie daleko jej było do transparencji, bo wynikało to z istoty systemu. Także sposób porozumiewania się pomiędzy biskupami różnych państw wymagał szczególnych środków ostrożności i sekretności. Transparencja nie była wtedy obowiązująca zasadą.

Tymczasem obecnie mamy do czynienia z sytuacją, że podejmuje się oceny działań Karola Wojtyły sprzed 50 lat odnosząc je do warunków obecnych. Narzędzia zaś, którymi się wówczas posługiwano, były zupełnie inne. Odnoszenie tej oceny poprzez pryzmat współczesnych rozwiązań i współczesnej wiedzy ma zdecydowanie ahistoryczny charakter. W tego typu przypadkach musi być zastosowana metoda analizy wydarzeń z uwzględnieniem warunków tamtej epoki, która jest przedmiotem oceny, a nie narzędzi współczesnych, do rozwoju których w dużej mierze przyczyniła się działalność Jana Pawła II jako papieża. Uderza zatem ahistoryczność podejścia w ocenie działań Wojtyły.

W tym kontekście nie ulega wątpliwości, co zresztą już znajduje swój wyraz w różnych ostatnich publikacjach, że akta, którymi posługiwali się zarówno twórcy reportażu jak i Overbeek, czytane przez specjalistów, mogą doprowadzić do zupełnie innych wniosków. Nie można tamtych wydarzeń wyrywać z kontekstu. Trzeba czytać dokumenty tak, jak to się czyni z wykładnią prawa, tj. stosować holistyczną metodę w ich ocenie. Żeby to jednak dogłębnie wyjaśnić, konieczny jest dostęp do archiwów.

Dorota Giebułtowicz (KAI): Przez 12 lat pełniła Pani obowiązki ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej. Jak Pani reaguje na doniesienia medialne zarzucające Janowi Pawłowi II tuszowanie pedofilii?

Hanna Suchocka: – Na wstępie muszę zaznaczyć, że mój głos jest głosem osoby, której dane było przez kilka lat, jako ambasadorowi przy Stolicy Apostolskiej, współpracować z papieżem Janem Pawłem II, a jeszcze wcześniej miałam możliwość spotykania się z nim w czasie prac w Papieskiej Akademii Nauk Społecznych. Moja ocena zatem wypływa z rozmów z papieżem jak i z obserwacji działań przez niego podejmowanych w czasie jego pontyfikatu. Dla formułowania ocen, co obecnie się tak chętnie czyni, koniecznym jest wzięcie pod uwagę zasadniczej cechy, która charakteryzowała Karola Wojtyłę jako człowieka. Była to przede wszystkim niezwykła koherentność i prawość jego postepowania. Dla mnie, z kontaktów z nim ta postawa była uderzająca i kluczowa dla dokonywania oceny wszelkich jego działań. Z tego też m.in. względu nie dopatruję się w jego postepowaniu tuszowania pedofilii. Jego postawa, jego cechy charakteru nie pozwalały mu żadnej sprawy „zamiatać pod dywan”. To wyznaczało wszelkie jego działania.

Mówiłam już o tym wcześniej (w rozmowie z PAP przy okazji watykańskiego raportu w sprawie McCarricka – przyp. KAI), że Jan Paweł II jak wiedział, to podejmował działania. Ważny akcent kładł na zagwarantowanie godności dziecka. Takie właśnie myślenie spowodowało m.in. przystąpienie Stolicy Apostolskiej do Konwencji ONZ o Prawach Dziecka z 1989 r., mimo iż Stolica Apostolska formalnie nie jest pełnoprawnym członkiem tej organizacji. Wyraźnie podkreślał, że ludzie muszą wiedzieć, że w kapłaństwie i w życiu zakonnym nie ma miejsca dla kogoś, kto mógłby krzywdzić nieletnich.

– Trzeba wziąć pod uwagę instrumenty, jakimi mógł się posługiwać. Jest też oczywiste, że Karol Wojtyła w swoim działaniu musiał stosować metody właściwe dla epoki, w której działał. Okres komunistyczny i polityka ówczesnych władz w stosunku do Kościoła wymagała szczególnych metod i ostrożności. Niewątpliwie daleko jej było do transparencji, bo wynikało to z istoty systemu. Także sposób porozumiewania się pomiędzy biskupami różnych państw wymagał szczególnych środków ostrożności i sekretności. Transparencja nie była wtedy obowiązująca zasadą.

Tymczasem obecnie mamy do czynienia z sytuacją, że podejmuje się oceny działań Karola Wojtyły sprzed 50 lat odnosząc je do warunków obecnych. Narzędzia zaś, którymi się wówczas posługiwano, były zupełnie inne. Odnoszenie tej oceny poprzez pryzmat współczesnych rozwiązań i współczesnej wiedzy ma zdecydowanie ahistoryczny charakter. W tego typu przypadkach musi być zastosowana metoda analizy wydarzeń z uwzględnieniem warunków tamtej epoki, która jest przedmiotem oceny, a nie narzędzi współczesnych, do rozwoju których w dużej mierze przyczyniła się działalność Jana Pawła II jako papieża. Uderza zatem ahistoryczność podejścia w ocenie działań Wojtyły.

W tym kontekście nie ulega wątpliwości, co zresztą już znajduje swój wyraz w różnych ostatnich publikacjach, że akta, którymi posługiwali się zarówno twórcy reportażu jak i Overbeek, czytane przez specjalistów, mogą doprowadzić do zupełnie innych wniosków. Nie można tamtych wydarzeń wyrywać z kontekstu. Trzeba czytać dokumenty tak, jak to się czyni z wykładnią prawa, tj. stosować holistyczną metodę w ich ocenie. Żeby to jednak dogłębnie wyjaśnić, konieczny jest dostęp do archiwów.

Ciąg dalszy, Zródło:

https://www.ekai.pl/hanna-suchocka-prawosc-postepowania-jana-pawla-ii-nie-dopuscilaby-tuszowania-pedofilii/

Rekomendowane artykuły